niedziela, 18 października 2015

Jesień ...Czas na grzyby :)




Skąd się wzięły grzyby?
Wiecie, że jedna z legend ludowych mówi, że :


Św. Piotr i Jezus wędrowali przez las. Wcześniej od pewnej gospodyni dostali jeden podpłomyk.
Św. Piotr szedł ścieżką za Jezusem i zgłodniał a nie miał śmiałości zapytać się Jezusa o jakieś po-
żywienie, więc odłamał kawałeczek podpłomyka i wsadził go sobie do ust myśląc, że Jezus tego 
nie widzi. Jezus jednak o tym wiedział mimo, iż się nie oglądał. Chciał przekonać Piotra, że jest
wszechwiedzący i zawołał go po imieniu. Piotr, żeby się nie zdradzić , że ukradkiem ułamał 
kawałek placka, szybko wypluł go na ziemię i odpowiedział Jezusowi.
Jezus powiedział do niego:  
- Zgrzeszyłeś Piotrze, bo myślałeś, że ja nie wiem wszystkiego!
Piotr ukląkł przed Panem i prosił o wybaczenie które uzyskał. 
Natomiast żeby wypluty kawałek się nie zmarnował, Jezus zamienił go w grzyby.

Nie pamiętam już , gdzie usłyszałam tę legendę, chyba gdzieś przeczytałam.
Uważam , że jest piękna.

Grzybami w tym roku bardzo obrodziło. Natura hojnie nas nimi obdarowała.
Trzeba to wykorzystać i sobie coś do sosiku czy bigosu ususzyć.
Co prawda w naszym rejonie królowały borowiki ale ja tam
wolę podgrzybki. 




Moja sąsiadka zbiera też tzw. "zające".
Mówi, że z nich bardzo dobra zupa      
wychodzi. Osobiście nigdy nie jadłam 
ale wiem jak wyglądają , więc kilka też
Jej znalazłam. Przy okazji.




W jaki sposób przechowujecie grzyby na zimę?

Ja co roku marynowałam w słoiczkach i suszyłam .
W tym roku postanowiłam nie marynować, bo mi słabo je jedzą.
Wszyscy natomiast lubią zupę grzybową . Zawsze gotowałam
ją z suszonych grzybów ale teraz postanowiłam inaczej.

Część podgrzybków pokroiłam w kostkę , rozłożyłam na blasze i tak włożyłam do 
zamrażalki.



Kiedy były już zamrożone , wyjęłam i zapakowałam do woreczków.



Zupa z takiej świeżej kostki , jak dla mnie 
jest dużo lepsza, smaczniejsza.
Oczywiście będę z suszu też ją gotować,
kiedy skończy mi się mrożonka. :) 







Resztę grzybów ususzyłam tak , jak zwykle.
Troszkę na słońcu , troszkę na piecu, bo słońca było mało.






Udało mi się znaleźć też kilka kozaków i miodaków.
Te pierwsze mają fajny , mocny aromat .
Lubię nimi doprawiać sos.


klik




A tu piękny kawałek lasu w pobliżu mojego domu. Zaledwie 10 min. drogi.
Jestem szczęściarą , że mam tak blisko :) 

To chyba dziś na tyle. Idę gotować następną zupę grzybową ;)

Pozdrawiam:






10 komentarzy:

  1. Fajna legenda...pierwszy raz ją słyszę....ale masz grzybow ja w tym roku nie mialam czasu zeby się wybrać do lasu na grzyby...ale trochę mam od znajomych...pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się podoba ta legenda.
      Grzybka suszonego zawsze warto mieć. Dobrze, że masz dobrych znajomych.
      Również pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Nie znałam legendy, piękna :) Sporo tych grzybków u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak zamrażasz bez odgotowywania wcześniej? Lubię też suszone do bigosu.Ciekawa legenda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję , że będzie dobrze. Pierwszy raz tak zamroziłam.
      Koleżanka z pracy tak robi już od lat i wszystko gra. Zawsze myślałam, że też trzeba odgotować ale teraz tak zrobiłam jak Ona , zobaczymy.
      Właśnie, bigos bez suszonych grzybków nie jest taki smaczny..Uwielbiam suszone grzyby.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Muszę się wybrać na grzyby, żeby zrobić pyszną grzybową albo grzybowe rizotoo,ale podobno w tym roku mało grzybów, ciekawe, czy mi się poszczęści:)

    OdpowiedzUsuń