poniedziałek, 19 grudnia 2016

Powrót do przeszłości...czyli znowu "kawałek" mnie



Dwadzieścia kilka lat temu byłąm nastolatką. Chodziłam do szkoły, na religię na tańce, wspólnotę itd...
Byłam zwykłą dziewczyną ale nie umiałam "zagajać" rozmowy, czyli nie byłam zbytnio towarzyska.
Myślę, że nadal tak jest. W znanym towarzystwie jako tako mi idzie z tą rozmową ale w nowym otoczeniu...masakra!  No chyba, że jest ktoś ze mną, kto jest gadatliwy...wtedy jestem uratowana. 
Tak mam i chyba już to się nie zmieni. Trudno. Muszą być tacy, którzy są "duszą towarzystwa" i 
tacy jak ja. :)  Lubię za to słuchać.  :) Kiedy ktoś opowiada ciekawie, mogę słuchać godzinami.
Kiedy jakaś osoba mnie interesuje, jest dla mnie kimś ważnym, to uwielbiam ją słuchać.
Czasem mam nawet sporo do powiedzenia ale jak Ktoś tak pięknie mówi,  nie chcę tego zepsuć.

Właśnie po tych dwudziestu kilku latach odbyło się spotkanie z grupą "Wspólnoty".


Wspólnota była dla mnie zawsze odskocznią od codziennego życia, które zresztą miałam całkiem
udane i szczęśliwe. Natomiast na spotkaniach owej grupy przenosiłam się do innego świata.
Prowadził nas pewien ksiądz z którym zresztą miałam religię. Tam też udało mi się trochę
"otworzyć". Nauczyłąm się też grać na gitarze. Tak podstawowo, tylko ale dla mnie było super.
Chodziliśmy na wspólne czuwania do Kościoła, śpiewaliśmy , modliliśmy się i rowerami często jeździliśmy na wspólne ogniska a także zdarzyło się kilka wędrówek w góry...Poznałam poezję śpiewaną a konkretnie SDM
Piękne to były czasy i bardzo dla mnie kształcące. Zdałam sobie jednak z tego sprawę chyba dopiero 
jako osoba dorosła. Tak też ostatnimi czasy doszło do spotkania po latach.Wtedy jako podlotki, dziś już dorośli. Spotkaliśmy się u sióstr zakonnych w zakonie, który znajduje się
 w naszym miasteczku-tam odbyła się Msza św..
Zebraliśmy się w całkiem sporo osób i niektórzy z nas zastanawiali się jak też to nasz ksiądz wygląda..
Niektórzy z nas też sami nie widzieli się "kupę lat". Było to piękne przeżycie.
Wtem, usłyszeliśmy głos "Ksenia"-takie przezwisko miał ksiądz. Usłyszeliśmy ale nie widzieliśmy.
Ustawiliśmy się "gęsiego"i każdy po kolei się witał. Kiedy już się zbliżałam, słyszałam, że 
głos księdza się nie zmienił, chyba nic ale wygląd ... owszem. Nie to, żeby na niekorzyść
lecz gdybym przed spotkaniem przechodziła obok Niego na ulicy, to na pewno bym go nie poznałą.
Tak przegadaliśmy przy kawie całe popołudnie. Niektórzy z nas nie zmienili się bardzo i nie chodzi mi tylko o wygląd zewnętrzny a niektórzy tak.Mimo wszystko poczułam się jakby czas się cofnął i było cudownie. Potem pojechaliśmy wszyscy na kawę.

Parę dni temu odbyło się już trzecie takie spotkanie z" Kseniem".
Wszystko wyglądało podobnie. Najpierw Msza u sióstr a potem kawa na salce. Opowiadania
z życia. Historie, które się Nam przytrafiają, pytania i odpowiedzi.Była nawet choinka...
Ja oczywiście sierota tak się wsłuchiwałam we wszystko, żeby jak najwięcej zapamiętać, że sama 
za wiele  nie mówiłam, o nic nie zapytałam a tyle chciałam... Trudno, może następnym razem... 
Czemu to wszystko tak opisuję?  Bo czasami w życiu spotkamy człowieka , który może zmienić nasze życie na lepsze a jeżeli mamy wspaniałe życie, to jak to wykorzystać. Może być tak też, że jesteśmy na "dnie", może być tak, że mamy pewne problemy z sobą  itp itd.  Można by mnożyć tu przykłady... a znajdzie się na drodze człowiek, który może nie "naprawi" wszystkiego za nas, bo z jakiej racji?  ale poda rękę, nakieruje lub po prostu jest i wysłucha.  Zmieni nasz tok myślenia i to jest piękne....Niedawno dowiedziałam się, że niektóre zdarzenia z "tamtych" moich czasów pozytywnie wplynęły na moją młodszą siostrę-sama mi to wyznała. Nie miałam zielonego pojęcia o tym.
Dla Ksenia mam potężny szacunek. Jest i zawsze będzie człowiekiem, który pokazał mi jak 
otworzyć się przed Bogiem. Jak walczyć ze słabościami i jak trudno jest się porozumieć z 
drugim człowiekiem, który tego po prostu nie chce. 
Pokazał mi też, że i ja mogę być "silna".

Trochę takich zagadek w tym tekście ale nie chcę pisać co, jak i gdzie ale  chcę powiedzieć, że poza rodziną, ktoś całkiem obcy też może chcieć Twojego dobra.Nieważne w jakim momencie życia się
pojawi. Ważne, że Go nie miniesz. Takich ludzi kilku się znalazło na mojej drodze. "Ksenio" jest
jednym z nich i pojawił się, kiedy zaczynałam troszkę powątpiewać...we wszystko...
Każdy człowiek w naszym życiu pozostawia jakiś ślad i ważne aby był to dobry ślad.
Tak jakoś chyba mam sporo szczęścia...

A na koniec aniołek. Zrobiłam pierwszy raz aniołka. Nie wyszło całkiem jak chciałam
ale osobie do której powędrował całkiem przypadł do gustu.
Tym optymistycznym akcentem kończę moje wywody i
życzę wszystkim dobrych osób na swej drodze :D



Jeju, to chyba zabrzmiało jak jakieś religijne kazanie ale trudno, to przecież cząstka mojej młodzieńczej historii. Takie spotkania po latach są bardzo ciekawe.


Pozdrawiam :)



4 komentarze:

  1. Piękna historia, takie spotkania kształtują człowieka. Na swojej drodze spotkałam wielu wspaniałych księży. Obecnie w mojej szkole uczy Ksiądz młodszy od moich synów, jest dla uczniów ogromnym autorytetem. Jeden z trudnych uczniów napisał o tym w wypracowaniu i to jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to piękne, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach trudno być autorytetem dla młodych ludzi :)

      Usuń
  2. Dorotko, chyba mamy podobne charaktery.
    Jak dobrze, gdy spotkamy w zyciu takiego czlowieka ktory potrafi nas wesprzec.
    Aniolek -optymistyczny niezwykle:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo są ludzie wspaniali, tylko nie zawsze my to widzimy :)

      Usuń