Idoli miałam różnych. W miarę jak wzrastałam i dojrzewałam moi idole się zmieniali.
Raz był to jakiś piosenkarz, raz aktor a jeszcze innym razem zespół muzyczny itp..
Wiadomo, każdy z nas chyba przechodzi takie etapy w swoim życiu. Każdy chyba
chciałby wyglądać, zachowywać się jak wybrany, wybrana postać która nam najzwyczajniej
w świecie czymś imponuje. To normalne. Tak myślę...
Kim jest dziś mój idol?
Już od dawna moim "idolem" są moi rodzice. Też rodzeństwo.Tak, nie żartuje.
Rodzice, rodzeństwo a szczególnie Mama :)
Dlaczego tak czuję? Czy są tacy idealni? Nie! Wcale nie! Oni są po prostu tacy, jacy są i tyle.
Od wielu lat są małżeństwem i mają Nas- sześcioro dzieci. Są szczęśliwi, tak myślę i My
jesteśmy szczęśliwi razem z Nimi. Jak w każdej rodzinie bywa tak i siak. Normalne, że są
lepsze i gorsze chwile. Chwile szczęścia i chwile złe. Niczego nie udają i zawsze są "prawdziwi". Jednak zawsze są razem Oni i My, na dobre i na złe jak to się mówi.
Dlaczego piszę właśnie teraz o rodzinie?
Właśnie teraz moja mama pokazała na co Ją stać. Normalnie młodzież tych czasów
powiedziałaby, że nasza Mamuś "ma jaja"! Wcale nie przesadzam i doprawdy nie wiem
skąd Ona bierze na to wszystko siły. Mamuś zawsze w domu była tą stroną "mocno stą-
pającą po ziemi" a Tatuś-duszą artystyczną. Nie będę się rozpisywać, bo to nie o to mi dziś chodzi.
Oboje doskonale się uzupełniają. Bez Nich nie ma Nas,żadnych urodzin, imienin, grilla itp.
Tatuś, oprawa gitarowa a mamuś doskonale nad wszystkim panująca...Razem tworzą
cudny duet. Tworzą go do dziś. Nasza Mama pokazała Nam, co to znaczy prawdziwa
miłość. Tatuś od kilku lat już choruje na nieuleczalną chorobę. Zawsze energiczny,
nie poddaje się i skrupulatnie robi wszystko, żeby opóźnić i spowolnić skutki choroby.
Niestety ostatnie miesiące były bardzo złe dla Niego i 6 tyg.
temu znalazł się w szpitalu. Zmogło Go tak, że nie mógł już sam o siebie zadbać. Myślę,
że też odpuścił, bo zabrakło Mu sił do walki.
Tu nasza Mamuś zostawia dom i przeprowadza się do miejscowości w której znajduje
się szpital (tam mieszka jedna z moich sióstr) i codziennie rano miejskim autobusem
dojeżdża do szpitala. Nie musi tego robić, bo opieka w szpitalu bardzo dobra ale chce.
Podaje mężowi posiłki, zmusza Go do ruchu. Poruszania rękoma, nogami.
Pomaga siadać i po prostu ruszać się na łóżku. Dba o to, żeby był czysty.
My też pomagamy jak możemy. Tworzymy razem grafiki tak, żeby naszą Mamusię
odciążyć. Codziennie ktoś jest do pomocy.
Tak mija sześć tygodni a mamusia nie narzeka.Na soboty przyjeżdżała do swojego domu
i jeszcze dawała radę jakieś zaprawy na zimę gotować! Jak dziś zobaczyłam marchew w
słoikach u Niej w domu, to mi się głupio zrobiło, że nie chciało mi się buraczków moich
robić. Już zrobiłam jakby co, bo wstyd . Dam kilka słoików Mamie.
Dziś Tatuś przyjechał karetką do domu. Leżący, sam nie jest w stanie usiąść ale szczęśliwy
że może otulić się własną kołdrą. :) Przywiozłam Mamę do domu a Ona nie odpoczywa
tylko zaraz za pranie itp. Zrobiłam Tacie kisiel, podniosłam Go jakoś na wpół-siedząco
i podawałam łyżeczką. Wypiliśmy też kawę z Mamusią .
Chciałam Ją jakoś pocieszyć i upewnić, że nadal będziemy Jej pomagać, bo dopiero teraz
będzie ciężko ale wyszło tak, że to Ona mnie pocieszała.
Mówiła, że wszystko trzeba przyjąć, że tak już jest, że starość jest i piękna i też niezbyt
przyjemna ale tak jest i tyle. Zakasać rękawy i dawać z siebie tyle na ile starczy sił, bo to jest istotą
bycia razem. Jak długo to potrwa? Nie wiadomo. Wiadomo, że trzeba cieszyć się
każdym dniem danym we dwoje. Wspominać i pielęgnować dobre chwile i wspomnienia.
Kiedy jednak jest gorzej, nie narzekać i nie marudzić.
Dla mnie to ideał i jak tylko będę umiała, będę starała się stosować do Jej rad.
Chciałabym chociaż w małej części być jak Mama. Kiedy tak o Niej myślę, to zaraz
jakbym stawała się silniejsza.
Czasem szukamy idoli gdzieś "daleko" a mamy ich pod własnym "nosem" :)
Ja się o tym przekonałam i wiem, że na moich idoli mogę liczyć w każdej sytuacji.
Okazało się, że w trudnych chwilach wszyscy potrafimy się spiąć i działać razem.
Myślę, że to jest jedna z napiękniejszych prawd o rodzinie.
Bardzo jestem wdzięczna Bogu, że pozwolił mi się urodzić w tej naszej "ferajnie" :) <3
Mam nadzieję, że nie zanudzałam za bardzo .
Takie przemyślenia pod wpływem ostatnich wydarzeń też są ważne i
pomagają pewne rzeczy zrozumieć. Zrozumieć, co jest w życiu najważniejsze.
Jestem szczęściarą :D
Pozdrawiam i życzę wszystkim pięknych chwil w życiu.
Mam podobnie i bardzo się z tego cieszę, podziwiam mamę i tatę za to, jak biorą na kark to, co niesie życie. Jak sobie ze wszystkim radzą. Oby jak najwięcej podpatrzeć i nasladować :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę że jestem w tej rodzinie a nie innej :) Kocham Was wszystkich :*
OdpowiedzUsuńBuziaki Olu :*
UsuńBardzo mądry post, aż się łza w oku kręci. To prawda, w zyciu bywa równie, ale najważniejsza jest rodzina i miłość, która nas otacza. Życzę dużo zdrowia i siły dla całej Waszej rodziny!
OdpowiedzUsuńNatalio, bardzo Ci dziękuję :)
UsuńWygląda na to, że Twoja mama ma ciągle masę energii pomimo wieku. To imponujące (szczególnie jeśli pomyślę o sobie!). Czyżby to miłość ją tak nakręcała? Może ma jakiś sekret na witalność? Chętnie bym go poznała:-)
OdpowiedzUsuńJa też, aż mi głupio, kiedy czasem sama do siebie narzekam. Tym bardziej mi wstyd, że widać iż mamuś jest zmęczona (też ma swoje choroby)i widać jak coraz bardziej Ją to wszystko "przygniata", lecz nie narzeka. Nie wiem jak Ona to robi ale chciałabym troszkę "tego". Staramy się bardzo Jej pomagać ale czy wystarczająco?
UsuńDorka, zajrzałam do Ciebie przypadkiem:), ale świadomie i z przekonaniem zostanę:), dziękuję za ten piękny post. Ja - córeczka tatusia - /bardzo już dorosła/ też uważam,że rodzice to najlepsi idole.
OdpowiedzUsuńDorka, zajrzałam do Ciebie przypadkiem:), ale świadomie i z przekonaniem zostanę:), dziękuję za ten piękny post. Ja - córeczka tatusia - /bardzo już dorosła/ też uważam,że rodzice to najlepsi idole.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwi Ci, którzy mogą tak powiedzieć...
UsuńDziękuję Ci :)