niedziela, 2 lutego 2014

FOLKLOROWANKI - WŁOCHY


W roku 1992 nasz zespół dostał 
                                                       zaproszenie na wyjazd do Włoch.
Organizowano tam Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny. Nie posiadałam się z 
radości! Byłam już w stałym składzie ( nawet nie jako para rezerwowa) .
Wyjazd ten był wymarzony przeze mnie , gdyż zawsze chciałam zobaczyć " kraj makaronów"-
tak przeze mnie ulubionych.


Wreszcie nadszedł Ten dzień i wyruszyliśmy w podróż.
Nie musieliśmy wynajmować autokaru gdyż na szczęście mieliśmy własny.
Nie może jakiś "ful wypas" ale nasz własny z napisem nazwy zespołu.

Podróż nie dłużyła się nam specjalnie , bo ciągle było w autobusie gwarno.
Śpiewaliśmy ulubione piosenki (wcale nie wszystkie folklorystyczne), były gitary i skrzypce, które nam przygrywały i akordeon. Jednym słowem zawsze coś się działo.
Kiedy jednak jechaliśmy nocą , było trochę niewygodnie i ciasno ale kto pierwszy , temu
udało się ułożyć na dnie autobusu w śpiworze, tzn. w przejściu. Zmieściły się tam 4 osoby .
Czasem zmienialiśmy się  w ciągu nocy , żeby każdy mógł się choć na godzinkę wyciągnąć.
W dzisiejszych czasach to chyba by nie było wykonalne-bo nie wolno.

Kiedy już przejechaliśmy granicę ( a staliśmy w kolejce długiej , że ho ho) , byliśmy bardzo szczęśliwi.
Po drodze mijaliśmy piękne widoki. Odwiedziliśmy też Pragę (spędziliśmy tam kilka godzin)
Muszę powiedzieć , że Praga to piękne miasto.
Ujęło mnie swym klimatem, który panował na rynku, między starymi kamienicami wiły się 
piękne uliczki przy których stały małe kramiki z drobiazgami, gdzieniegdzie ktoś grał na
instrumencie i zbierał do kapelusza drobniaki.
Na starym rynku co kawałek stali artyści i rysowali portrety przechodniów.

  Miasto jest po prostu urzekające.

Nadszedł też ten czas , kiedy przemierzając drogi we Włoszech już, mijaliśmy Alpy.
Ależ to piękne góry! Majestatyczne!(Chociaż nasze Polskie są mi bliższe-bo nasze!)
Robiłam zdjęcia z autobusu ale niestety nie są dobrej jakości, bo przez szybę w czasie jazdy
nie bardzo wychodziło. Mimo wszystko pamiątka jest.
Na zdjęciu poniżej w tle są właśnie te góry . Na małym zdjęciu w górnym rogu znajdujemy
się na postoju i z tyłu w tle też widać tereny górzyste-widoki stamtąd zapierały dech(na zdj.jednak słabo widać)
Szkoda że nie miałam kamery w tamtym czasie....
Na tej samej fotce tylko w dolnym rogu zdjęcie z Wenecji.
Nie mam specjalnie zdjęć z Wenecji, gdyż byliśmy tam w nocy i było ciemno a aparat słaby.

Wenecja to miasto zakochanych . Ach czuło się to na każdy kroku . 
Wszędzie  tętniło życie , miasto oświetlone przepięknie.
Przechodząc przez most westchnień( chyba tak się nazywał) spoglądaliśmy w dół i widzieliśmy wiele gondoli 
przepływających po wodach Wenecji. W wielu z nich siedzieli kochankowie trzymając
się za ręce lub całując namiętnie. To nikogo nie szokowało a wręcz przenosiło nas w świat
marzeń. Byliśmy jeszcze bardzo młodzi i każdy nas chyba marzył o prawdziwej miłości
a już w takim miejscu to byłoby piękne.
Byliśmy też na Placu Św. Marka. Plac ten jest wielki! a dookoła niego piękne zabytkowe
budowle. Bardzo dużo było też kawiarenek . Przed nimi masa stolików na chodnikach, barów i
różnego rodzaju kramów sprzedających rozmaitości . Maski takie na twarz były ogólnie rozchwytywane.
Jednak wokół placu gdzie by nie nadstawił ucha dopływały nas dźwięki muzyki poważnej.
Nie byliśmy jednak w stanie o tak późnej porze i przez kilka godzin zwiedzić wszystkiego co oferuje to 
piękne miasto na wodzie ale i tak wspomnienie, że w ogóle miałam możliwość tam być i to 
co tam zobaczyłam i czułam ,bezcenne.

Nie mogę sobie przypomnieć nazwy miejscowości w której mieszkaliśmy w hotelu, jednak na niektórych
zdjęciach króluje nazwa FRANCA WILLA i to chyba tak było.
Ulokowali nas (zresztą zespoły z innych krajów też) w hotelu nad samym Adriatykiem.
Byłam przeszczęśliwa! Co rano wychodziliśmy na plażę kąpać się i zbierać muszle,
bo było ich ogrom. Występy mieliśmy tylko wieczorami (bo w dzień było za ciepło-do40st.)
więc dnie były dla nas.


Plaża była ogromna a trochę dalej od brzegu utworzony był falochron przeciwpowodziowy .
Był on zrobiony z samych wielkich głazów i tam dopiero był raj! Muszli pełno! Miałam na ich
punkcie małego bzika:))
Muszę też wspomnieć, że takiej czystej wody jak w Adriatyku nie widziałam ani przedtem ani 
już potem nigdzie indziej . Stojąc po brodę w wodzie widziałam dokładnie moje stopy i paznokcie na nich!
W południe miasto jakby wymierało aż do ok. godz. 16.Po prostu było za ciepło.
Trwała sjesta , ludzie szli na drzemkę. Takiego popołudnia wybrałyśmy się z koleżankami
 na spacer po mieście a tu ani loda nie szło kupić! wszystko zamknięte do popołudnia:(
Było bardzo gorąco, na plaży nie szło wytrzymać więc postanowiliśmy sobie pochodzić i popatrzeć
jak mieszkają tam ludzie. Domki były ładne, zadbane ale specjalnie się nie wyróżniały poza 
jednym: we wszystkich oknach były żaluzje różne ale przede wszystkim drewniane i po południu
oczywiście zaciągnięte. Piękne też były rośliny w przydomowych ogródkach ale też i na ulicach.
Z gorąca chyba czy nie wiem ale jak zobaczyłam wielką palmę to po prostu mi ona odbiła! :))


Długo się nie dało tak wędrować po mieście , bo upał za bardzo doskwierał.
Jak już wspomniałam występy odbywały się wieczorami i trwały do ok. czwartej nad ranem.
Mieliśmy tez tańczyć w miasteczku które było położone 800 m.n.p.m.
Było ciepło i źle się mi oddychało ale dałam radę. Przyzwyczaiłam się po jakimś czasie.
Festiwal był piękny, poznaliśmy wiele ciekawych zespołów, ludzi z nimi związanych i byliśmy 
przyjmowani ciepło i serdecznie. Po występach zawsze były stoły (na dworzu ) z owocami-nigdy 
nie widziałam takiej ilości i różności owoców i makaronami ! Wydawało mi się, że tych makaronów 
jest nieskończenie wiele i przyrządzonych na różne sposoby. Po prostu uczta.
Najwięcej było dzieci ( to było miłe) które chciały robić sobie z nami zdjęcia. Czuliśmy się wtedy 
jakbyśmy byli jakimiś artystami:)



Zwiedziliśmy we Włoszech też Rzym, no bo jak tu nie zahaczyć o stolicę .
Kiedyś Koloseum widziałam tylko w telewizji , bo lubię programy podróżnicze , ale to nie to 
samo. Człowiek czuje coś takiego w "środku" co trudno powiedzieć. Wydaje się mi zaraz, że żyłam 
w tamtych czasach , że zdaje mi się ,że czuję to , co mogli czuć ludzie, którzy żyli kiedyś i
chodzili po tej ziemi. To cudowne wrażenie.




Florencja. Tam tez byliśmy przez jeden dzień . Pamiętam  stamtąd przepiękne widoki,
kramy z różnymi pamiątkami na które miałyśmy ochotę ale niestety nasze pieniążki były mocno
już okrojone. Pamiętam przepiękny park czy ogród w którym było ogrom pięknych kwiatów, cudownie zadbane trawniki i kamienne ławki na których można było odpocząć i sycić się widokiem tylu barw
dookoła. Florencja to piękne katedry m. in. SANTA MARIA DEL FIORE.
Niestety wielu nazw miejsc w których byliśmy we Florencji nie pamiętam już a trzeba było zapisywać
człowiek młody i głupi nie myślał o tym. Trudno.
Natomiast niestety pamiętam rzeczy nieważne , a mianowicie we Florencji pierwszy raz w życiu 
jadłam lody wodne. Teraz to śmieszne ale wówczas takich lodów nigdzie nie jadłam. :))

MIASTO ŚW. FRANCISZKA-ASYŻ

To magiczne miasto. Wszędzie kamienne uliczki, stare kamieniczki.
To maleńkie miasto . Na dolnym zdjęciu widzimy Bazylikę św. Franciszka
Zwiedzając bazylikę nie wolno było mieć odkrytych ramion i nóg. Nawzajem pożyczaliśmy sobie
długą do ziemi spódnicę i chustę na ramiona.
Nie wiem dlaczego, ale zwiedzanie kościołów wywarło na mnie mniejszy wpływ niż kiedy
tak maszerowaliśmy sobie między tymi kamiennymi zaułkami, nierównymi uliczkami z kamienia,
kiedy spoglądaliśmy na zabytkowe domy w których mieszkali zwyczajni ludzie , 
którzy poniżej swoich mieszkań mieli małe sklepiki z pamiątkami...dopiero to wprowadziło
mnie w ten magiczny nastrój w którym wyobrażałam sobie, że oto jestem jednym 
z tych ludzi mieszkającym w czasach św. Franciszka, że oto może z następnego zaułka wyjdzie kobieta z dzbanem na wodę, jakieś dzieci przebiegną pod nogami i może sam Franciszek ze zwierzątkiem
na ręku zbliży się do mnie i powie :witaj .
Te wyobrażenia moje odebrałam prawie jak jakieś Błogosławieństwo (może to bluźnierstwo)
ale to przecież tylko moje własne odczucia, co za to mogę, że tak właśnie się czułam i 
teraz , gdy to wszystko piszę czuję też jakieś podniecenie.
To piękne wspomnienia. Chciałabym jeszcze kiedyś tam wrócić do tego maleńkiego Asyżu.

Ale się rozpisałam.
Chciałam jeszcze tylko napisać, że ludzie na całym świecie są życzliwi. 
Może są , może zdarzają się wyjątki ale wszędzie gdzie byliśmy z folklorowaniem przyjmowano
nas serdecznie i traktowano z szacunkiem. 

Do zobaczenia i pozdrawiam wszystkich, którym chciało się te wywody czytać :D 

PS. Mam nadzieję, że gdyby ktoś kiedys się rozpoznał na tych zdjęciach nie będzie mi miał
za złe, że je wstawiłam. 

13 komentarzy:

  1. Czasami tymi wspomnieniami żyję , uwielbiam wspominać ale cieszę się, że teraz w kapeli tego zespołu przygrywa moja córka i mąż, może też uda się Im gdzieś wyjechać, chociaż w tych czasach jest trudniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, cudowne wspomnienia. Masz przynajmniej kawał Swiata zwiedzone :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie! Wspomnienia są cudowne! My również byliśmy w Wenecji, jeszcze za starych bezdzietnych czasów :-) Spędziliśmy tam kilka dni urlopu - cudowne miasto, chętnie bym kiedyś wróciła w odwiedziny :-)
    Pozdrawiam.

    http://mamablogujepl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bez dobrych wspomnień człowiek jest taki ubogi. Nieważne skąd pochodzą , ważne że są piękne i nasze własne. :) Pozdrawiam wszystkich! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W przynależeniu do zespołu to właśnie jeden z plusów - możliwość zobaczenia kawałka świata przy okazji wyjazdu :) Marzę o Włoszech, ale nie udaje mi się nakłonić do wyjazdu mojej drugiej połowy... Nawet mogłabym tam zamieszkać, albo w Hiszpanii.

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie , co prawda to prawda a Tam tak cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale masz cudne wspomnienia i ile zwiedziłaś:) Fajnie, ze to spisujesz - taki album wspomnień:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie zauważyłam niedawno że dużo rzeczy umyka mi z pamięci (czyżby starość?)
    postanowiłam od Nowego Roku powolutku spisywać to co pamiętam. To fajne chwile, które przeżywam od nowa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. przeczytałam 3 razy i wczułam się w klimat jakbym to ja tam była ;) i te lody mmmm
    przepiękne wspomnienia i te zdjęcia urocze poproszę o więcej takich postów :*
    Ja należałam do orkiestry dętej i tylko raz byłam za granicą :(
    buziaki zostawiam i niunię idę położyć spać ;) (p.s. 4 kawusia wirtualnie ze mną ? ;) )

    OdpowiedzUsuń
  10. Kawusia zawsze chętnie w Twoim towarzystwie :) Może też coś opiszesz o swoich wspomnieniach z orkiestry? :D

    OdpowiedzUsuń